To nieprawda, że ludzie przestają marzyć ponieważ się starzeją. Ludzie się starzeją bo przestają marzyć…

Do Sardynii poleciałyśmy tylko dlatego, że znalazłyśmy tani lot w obie strony. Nie miałałyśmy sprecyzowanego planu, który powstał dopiero w momencie jak bilety zostały zakupione. Cena biletu 526 zł z bagażem rejestrowanym w obie strony. Alghero było pierwszym miejscem, w którym zaczerpnęłyśmy sardyńskiego powietrza. Dzięki wygodnemu połączeniu z Katowicami, to tutaj zaczęła się nasza tegoroczna przygoda. Na miejscu byłyśmy przed południem. Z lotniska do miasta można przedostać się koleją, której stacja znajduje się na lewo od wyjścia z lotniska (taniej) oraz taksówkami stojącymi przed wyjściem z lotniska (drożej, ale macie większą swobodę dojazdu do wybranego miejsca). My postanawiamy wypożyczyć auto na nasz tygodniowy pobyt za 564 zł + 97 zł paliwo. Z powodu braku karty kredytowej zostawiamy jako depozyt 275 euro czyli 1274 zł. Po formalnościach wyjeżdżamy z lotniska małym, czerwonym autem na podbój Sardynii.
Sardynia jest jedną z największych wysp w Europie. Jej powierzchnia przekracza 24 000 km2. Podczas jednego pobytu niemal niemożliwością jest zobaczenie wszystkich interesujących nas miejsc. Odległości między sobą są duże, a drogi często są kręte i wyboiste.
Wyspa, położona najdalej od kontynentalnej części Włoch, jest wyspą samotną. Region ten wywołuje na osobach tutaj przyjeżdżających wrażenie raju i rzeczywiście, Sardyńczycy twierdzą, ze Stwórca szczególnie wspaniałomyślnie potraktował ten kawałek lądu, obdarowując rybaków, rolników, pasterzy i marynarzy takim miejscem, w którym wszyscy żyją szczęśliwie i w pokoju. Nic więc dziwnego, że wyspa została wpisana na listę krajów nazwanych błękitną strefą, gdzie długowieczność jest cechą mieszkańców.
Zwiedzanie Sardynii samochodem postanawiamy zacząć od wybranego przez siebie regionu skupiając się na środkowej części i północnej. Pierwsze litry paliwa spalamy jadąc w kierunku miejscowości Bosa. Droga z Alghero jest nie tylko panoramiczna, z pięknymi widokami na lazurowe wody Morza Śródziemnego, ale i pełna ostrych zakrętów. Jadę więc uważnie bo droga uwielbiana podobno przez motocyklistów jest wymagająca.


Bosa
Dojeżdżając do miasteczka Bosa już z oddali widzimy malowane, urokliwe domki, które przyciągają naszą uwagę. Piękne, rybackie miasto rozłożone u stóp zamku, cieszy oczy intensywnymi kolorami.

Miasto leży wzdłuż brzegów rzeki Temo. Tętniące życiem historyczne centrum miasta, znane jako Sa Costa, robi na nas duże wrażenie. Spacerujemy urokliwym labiryntem brukowanych uliczek podziwiając kolorowe kamienice oraz imponującą twierdzą, Castello Malaspina, zbudowaną w XIII wieku.


Wędrując po malowniczych uliczkach, trudno nie poczuć się jak w innej epoce, gdyż Bosa zachowała swój niezwykły charakter i autentyczność. W średniowieczu Bosa była pod silnymi wpływami Hiszpanów, którzy długo rządzili Sardynią. Wyspa była także wielokrotnie nękana przez piratów. Odbiło się to kulturze, kuchni, języku, a także … charakterze Sardyńczyków. Miasto wyrosło u stóp zamku Castello Malaspina, gdzie przenieśli się z położonej ok. 1,5 km dalej osady, Bosa Vetus, gdyż mieszkańcy poczuli się tu bezpieczniej.


Krążyć, spacerować można tu bez ograniczeń, jakby czas się zatrzymał. Pusty, wesoły dźwięk wybudza nas z artystycznego świata marzeń, po którym błąkamy się od kilku dobrych chwil to dzwony kościelne. Z powodu echa z uliczek wydaje nam się, że dźwięk dochodzi zewsząd. Podchodzimy do krawędzi ulicy aby zobaczyć okolicę. Bosa otoczona jest miękkimi, zielonymi wzgórzami porośniętymi drzewami korkowymi i winnicami. Głośne dzwony kościelne ogłaszają nabożeństwo, a dźwięk zwabia wszystkich wyspiarzy w dół stromymi uliczkami do świątyni. Słońce chyli się ku zachodowi, jedziemy na plażę Spiaggia di Bosa Marina.
Spiaggia di Bosa Marina
Plaża jest oddalona 2 km od centrum historycznego Bosy. Jest tu dość ciemny, ale miękki piasek, dno po kilku metrach robi się głębokie. Na plaży w sezonie działają bary i wypożyczalnie sprzętu. Jest to dość szeroka miejska plaża, na pewno nie jest najpiękniejszą w okolicy, ale jest blisko. Nam udało się tutaj dotrzeć przed zachodem słońca. Brak miejscowych i turystów pozwolił cieszyć się nie tylko widokiem ale i ciszą.

Dzień drugi
Tinnura
Murale są prawdziwą cechą Sardynii. Na wyspie znajdziemy dziesiątki miejsc znanych z bogatego portfolio dekoracji ściennych. Czym właściwie jest „mural”? Słowo to pochodzi z Hiszpanii. Oznacza obraz namalowany na otynkowanej ścianie lub suficie. Aktualnie jednak rozumie się je również, jako nurt malarstwa zapoczątkowanego przez związek artystów meksykańskich „Muralismo”. Sama technika polega na pokrywaniu jeszcze mokrego tynku pigmentami mineralnymi. W ten sposób wiążą się one z wapnem, nabierając trwałości. Sposób tworzenia murali zmienił Alfaro Siqueiros, który malował na sucho, używając przemysłowych farb i narzędzi. W ten sposób murale zaczęły “rozkwitać” na dużych powierzchniach.
Wyjeżdżając z miasta Bosa kierujemy się na wschód wąskimi, krętymi uliczkami. Po 9 km dojeżdżamy do małego miasteczka Tinnura, które zasłynęło z pięknych murali. Mieszka tu zaledwie dwustu pięćdziesięciu mieszkańców ale klimat jaki stworzyli jest niesamowity. Główną inspiracją malowideł jest głównie najnowsza historia miasta, w której rolnictwo i uprawa winorośli odgrywają wiodącą rolę. Możemy również dostrzec na malowidłach tradycje i najważniejsze uroczystości na Sardynii.






Orgosolo
Podróżując śladami murali docieramy do Orgosolo. Jest to niewielkie miasteczko, które słynie nie tylko z murali ale i z gangsterskiej przeszłości. W przewodniku przeczytałam, że jest tutaj około 150 murali które zdobią ulice, przyciągając co roku tysiące włoskich i zagranicznych turystów. Murale odzwierciedlają różne aspekty politycznych zmagań Sardynii, ale także poruszają kwestie międzynarodowe. Spacerując brukowaną uliczką mijam sznury małych flag, które wesoło tańczą na wietrze. Ich kolorowe barwy rozświetlają czasami mroczne obrazy częściowo wyblakłe od słońca. Zdaję sobie sprawę, że za spokojnymi obrazami murali kryje się burzliwa historia tego miejsca. Każdy zaułek lub zakątek tego miejsca ma twoje własne dzieło sztuki i własną historię. Kiedy idę stromymi alejkami, słuchając odgłosów kraczących gawronów zaglądam w małe uliczne zakamarki próbując dostrzec każdy szczegół tego miejsca które teraz cieszy się spokojem.




Podążając dalej na wschód docieramy do miejscowości Galtelli, gdzie mamy zanocować w wyjątkowym miejscu jakim jest zamek, wieża w stylu barokowych komnat. Czy nocowaliście kiedyś w zamku?


Spiaggia Marina di Orosei
Wieczorem przed snem udajemy się na Spiaggia Marina di Orosei, która ma długość około 2,5 kilometra, co czyni ją idealną na długie spacery wzdłuż brzegu lub poranne bieganie. Jej duża przestrzeń sprawia, że nie ma na niej tłoku, nawet w szczycie sezonu. Zwrócona na południowy wschód, Spiaggia Marina di Orosei oferuje spektakularne widoki na góry, które podkreślają piękno tego miejsca. Za mariną idąc długim pomostem natrafiamy na bujną roślinność, typową dla śródziemnomorskich zarośli, która otacza staw i ujście rzeki Cedrino. Spokój i piękno tego miejsca zachęca nas do długiego spaceru.





Dzień trzeci
Wąwóz Gorropu
To zadziwiające, że pomimo iż kanion Gorropu jest drugim co do głębokości kanionem w Europie to mało kto o nim słyszał. My jednak przygotowałyśmy się trochę do zobaczenia Sardynii i ten punkt był na naszej liście wyjątkowych miejsc do zobaczenia na wyspie. Otoczony monumentalnymi, wysokimi ścianami, pełny gigantycznych głazów, leży na terenie Parku Narodowego Gennargentu. Ściany tego drugiego co do głębokości kanionu w Europie sięgają 500 metrów!
Wybraliśmy dla siebie najtrudniejszą trasę by tam dotrzeć i zarazem bardzo malowniczą, przez dębowe lasy, usiane głazami zbocza i klify z jaskiniami. Trasę zaczynamy przy Hotelu Silana, gdzie można za darmo zostawić samochód na parkingu. Na tą trasę przydadzą się buty trekkingowe, bo bywa stromo i ślisko.



Szlak jest różnorodny. Mimo, że prowadzi w dół wymaga od nas dobrej kondycji. Wąskie ścieżki prowadzą w większości wśród niewysokich drzew i krzewów, czasem mijamy ogromne głazy a odcinkami ścieżka pokryta jest kamieniami. Schodzimy w dół ostrożnie przekraczając wyrośnięte korzenie, większe lub mniejsze głazy. Z daleka obserwujemy zbocze po drugiej stronie doliny. Różnokolorowe, małe jaszczurki co chwila uciekają nam spod butów. Po drodze nie mamy możliwości nabrać wody (warto się na to przygotować) ale jest kilka zacienionych miejsc, gdzie chętnie się zatrzymujemy by złapać oddech.


Trasa zajęła nam jakieś 2 – 2,5 h. Robiłyśmy sporo przystanków na złapanie oddechu i wyrównanie pulsu. Mimo dosyć dobrej kondycji trasa jest wymagająca. Na miejscu, po zejściu do kanionu przysiadamy na ogromnym głazie zanurzając w krystalicznie czystym rwącym potoku stopy. Uff jaka ulga. Można też nabrać wody z czystego źródła. Wejście do kanionu kosztuje 5 euro




Sardynia, nie tylko ze względu na swoje walory górskich krajobrazów nas oczarowała, również te miejsca, które niejako przez przypadek odkrywałyśmy wzbudzały w nas podziw i sprawiły niespodziewane wzruszenia.

Dzień czwarty
Golfo Aranci (Zatoka Pomarańczowa) znajduje się jako mały punkt na naszej mapie po wyspie, a sama podróż do tego miejsca oferuje niesamowite widoki. Z kilkoma przystankami na punktach widokowych po drodze zatrzymujemy się by podziwiać wszystko co wydaję nam się ciekawe. Oczywiście dokumentujemy wszystko na zdjęciach, chociaż nie oddają one tego co widzimy! Ten odcinek wyspy, dawniej zamieszkany przez garstkę lokalnych rybaków, jest obecnie popularnym celem podróży turystycznych. Miasteczko jest bardzo czyste i zadbane. Atrakcją są wystawy zdjęć lokalnych artystów, których prace możemy podziwiać.




Znajduję się tutaj w okolicy szlak stacji radiowej. Stacja radiowa została zbudowana w 1890 roku i jest ogromną częścią historii Sardynii. Chociaż Marconi technicznie nie wynalazł radia, był pierwszą osobą, która użyła fal radiowych jako metody komunikacji. Wysłał pierwszy sygnał radiowy do Włoch kontynentalnych w 1928 roku. Pozostałości stacji stoją na szczycie Capo Figari, a szlakiem można przejść całą drogę na szczyt, aby podziwiać niesamowite panoramiczne widoki na Golfo Aranci, na wysokości 342 m. Szlak znajduje się około 5 km od stacji kolejowej, która znajduje się w pobliżu dolnej części szlaku. Po dotarciu na początek szlaku czeka nas wędrówka na szczyt. Ścieżka jest bardzo kamienista i żwirowa. Pomimo upału idziemy z ogromnym zapałem. Widoki są oszałamiające. Z tego punktu początkowego znak mówi, że to 1 godz. 45 min. Słońce bardzo mocno grzeje a po drodze nie ma cienia.



Na Sardynii można również spróbować wyśmienitej kuchni sardyńskiej, która jest znana z wykorzystania świeżych, lokalnych składników.


Sardynia to wyspa, która zachwyca pięknymi plażami, krystalicznie czystą wodą i malowniczymi krajobrazami. Nam udało się odpocząć na plaży Spiaggia di Ira.
Spiaggia di Ira
To jedna z najpiękniejszych plaż na Sardynii. Znajduje się ona w pobliżu popularnej miejscowości Porto Rotondo, na północno-wschodnim wybrzeżu wyspy. Ta malownicza plaża zauroczyła nas swoim białym, miękkim piaskiem oraz turkusową wodą. Z przyjemnością plażujemy tutaj korzystając z uroków tego miejsca. Plaża jest szeroka, a biały piasek i turkusowa woda stanowią niesamowity kontrast dla zielonych drzew i krzewów, które otaczają plażę. Jest to idealne miejsce na relaksujący dzień na plaży. Tak się składa, że większość moich podróżniczych szlaków wiedzie tam, gdzie jest woda. Dużo wody. A w komplecie z wodą piasek. Uwielbiam spacerować boso po plaży. Żeby móc zatrzymać czas! Zostać tutaj na dłużej…. Żadna to nowość, że świat jest przecudny a ja regularnie doceniam fakt, że mogę się o tym przekonywać na własne oczy. Sardynia to kolejny dowód na to, że nie ma na świecie nic piękniejszego niż to, co oferuje nam natura. I chociaż widziałam już w życiu różne cuda i na pewne piękne widoki powinnam być odporna to nie, nie jestem i bardzo się z tego cieszę. To miejsce zachwyca mnie po uszy i udowodnia, że morze może mieć kilkanaście odcieni mojego ulubionego koloru, i najczęściej ma i to na małym kawałku świata.




Spiaggia di Ira to także doskonałe miejsce dla miłośników przyrody. W okolicy plaży znajdują się piękne szlaki turystyczne, które prowadzą przez malownicze krajobrazy Sardynii. Można też zobaczyć tu wiele gatunków ptaków morskich, a woda jest pełna kolorowych ryb i innych morskich stworzeń. To idealne miejsce dla miłośników fotografii i obserwacji przyrody.
Dzień piąty
Piątego dnia w drodze do kolejnego miejsca jedziemy przez urocze miasteczka w których zatrzymujemy się z przyjemnością. Mam czasami takie spojrzenie na miejsce w którym jestem, z którego nie wyrosnę chyba nigdy. A mianowicie, za każdym razem zastanawiam się czy w tych baśniowych, małych budynkach jak ze scenerii baśni Braci Grim żyją normalnie ludzie posługujący się pralka, zmywarką, zestawami wypoczynkowymi znanego szwedzkiego potentata meblowego czy mieszkają tam śmieszne skrzaty, krasnale i mówiące zwierzaki tak jak to widzę w mojej głowie. Bo musicie sami przyznać- miejsca są bajkowe.


Nie przestanie mnie zachwycać i zadziwiać też fakt, jakie wspaniałe roślinne dżungle potrafią wyczarować ludzie w miejscach i okolicznościach, w jakich o ogród ciężko. Rośliny cudnie współgrają z kamienną rzeczywistością i przełamują te jednolite, chociaż ciepłe w barwie budynki. W naszej dzisiejszej drodze docieramy do miejscowości Palau z którego płyniemy na wyspę La Maddalena promem.
La Maddalena

Spontanicznie wybieramy się na tą malutką wyspę na dwa dni. Po dopłynięciu ( prom płynie 20 min) i zakwaterowaniu idziemy na spacer po okolicy. La Maddalena jest stolicą, największym miastem i jedynym prawdziwym obszarem miejskim na archipelagu. Skupiona wokół Piazza Umberto, to tutaj spacerując mijamy wszystkie budynki rządowe prowincji. Idąc dalej mijamy równie mnóstwo restauracji, barów i sklepów. Jest już póżno a my mamy za sobą cały dzień w drodze, postanawiamy zjeść coś włoskiego i odpocząć delektując się klimatem miejsca.

Dzień szósty
W tym pięknym zakątku Sardynii jest wiele do zaoferowania. Piękne plaże, oczywiście, stanowią dużą część tego, dlaczego to miejsce jest tak niesamowite. Ale spacerując po okolicy odkrywamy, że jest jeszcze więcej rzeczy do zobaczenia.
Park Narodowy La Maddalena składa się z 7 większych i około 62 mniejszych wysp, wysepek i wysepek skalistych, a wszystkie otoczone są krystalicznie czystym morzem mieniącym się wszystkimi odcieniami turkusu i błękitu.
Odwiedzamy mniej znane klejnoty, takie jak ukryte zatoczki położone wśród majestatycznych klifów. Te czarujące miejsca oferują cenną ciszę, pozwalając na relaks pod słońcem Morza Śródziemnego w względnej samotności. Spacerując bez celu odkrywam ukryte szlaki turystyczne, które prowadzą do zapierających dech w piersiach punktów widokowych.


Surowe klify dramaticznie wznoszą się wzdłuż wybrzeża Sardynii, oferując niebywałe widoki, które wprawiają w zachwyt nad surowym pięknem natury. Przemierzając wyspę, napotykam wznoszące się formacje wapienne opadające w błękitne wody Morza Śródziemnego. Ten surowy teren tworzy fascynujący kontrast, gdzie zielone fragmenty roślinności spotykają się z urwiskami, zachęcając do dalekich spacerów.
Podczas wędrówki wzdłuż tych klifów, zauważam wypalone pomarańczowe odcienie skały, uformowane przez lata erozji wybrzeża. Szlaki są trudne, ale wynagradzają moją wspinaczkę rozległymi panoramicznymi widokami, które są warte wysiłku. Odpoczywając podziwiam mieniące się morze, przysiadam na bezludnej plaży i pływam w krystalicznie czystej wodzie – i to wszystko we własnym tempie.

Zdjęcia to tylko mała kropla w morzu doznań, wrażeń i zachwytów a żeby naprawdę poczuć jak tam jest to trzeba tam być. Na żywo, kiedy słychać szum oceanu a słońce ozłaca krajobraz ciepłą barwą, tam, w Sardyni, dzieją się cuda.
miasto La Maddalena
Małe i urokliwe miasto, sprawia, że jest to wspaniałe miejsce na włóczenie się wąskimi uliczkami. Jest mnóstwo zakamarków, w których można zatrzymać się. Wypić włoskie espresso, zjeść pyszne gelato i wsłuchiwać się w dżwieki miasta.
Spacerując po uliczkach mam wrażenie, że czas się tutaj zatrzymał. Nikogo nie dziwią osiołki czy owce przemieszczające się po drogach czy też pranie rozwieszone w oknach kamienic. Zewsząd dochodzi gwarny odgłos cieszących się swobodną rozmową mieszkańców. Ulice udekorowane różnobarwnymi proporcami szeleszczą i migoczą w słońcu, nadając charakteru tego miejsca. Wieczorami można udać się do wypełnionych po brzegi restauracji i sącząc wino posłuchać miejscowych grajków. Pyszne jedzenie, dobre wino, włoskie dyskusje i głośny śmiech to prawdziwa wizytówka Sardynii. Nie można się nie zachwycać – wąskie brukowane uliczki, różnokolorowe okiennice, mnóstwo zieleni i przykuwających uwagę detali no i rzecz jasna klimatyczne domki w najpiękniejszym możliwym stylu. Taki zestaw wizualnych i duchowych wrażeń skruszy nawet najbardziej odporne na piękno serca. W każdym zakamarku miasteczka czuć jego wyjątkowy klimat.


Dzień siódmy
Kolejnego dnia opuszczamy La Maddalene i jedziemy krętymi uliczkami w stronę Alghero. Po drodze zatrzymujemy się przy Grocie Neptuna.
Grota Neptuna
Zaczynamy od efektownego spaceru po betonowych schodach wśród piany fal rozbryzgujących się o skaliste brzegi. Schodów do pokonania jest 656. Do groty podpłynąć można również od strony morza. Grota, odkryta przez miejscowych rybaków w XVIII wieku, ma około 4 km długości i tylko niewielka część z tego jest dostępna dla turystów: Trasa zwiedzania to około 580 metrów, ale mimo to nie wychodzi się z niedosytem.

Na początku, po pokonaniu kamiennych schodów pojawia się słone jezioro o nazwie La Marmora a potem bogactwo nacieków jaskiniowych: stalaktytów, stalagmitów czy mis martwicowych. To co woda wyżłobiła w jej wnętrzu jest doprawdy niesamowite! .Jaskinia jest dostępna do zwiedzania od 1954 roku. Dopiero wówczas ukończono schody i zamontowano oświetlenie. Doczytałam w przewodniku, że tą jedną z najciekawszych atrakcji Sardynii odwiedza około 160 000 osób rocznie. O to bardzo dużo.


Grota Neptuna i okolice oprócz tego, że klimatem potrafią jednocześnie ściąć z nóg i uskrzydlić w najfajniejszy możliwy sposób jest cudownie położona co zwiększa skalę doznań o milion stopni w górę, choć te stopnie prowadzą w dół.


Dzisiaj już opuszczamy tę piękną wyspę, która oprócz zachwytu i radości dała mi również poczucie wzruszenia, które na jakiś czas zakłóciło mi widoczność szkląc oczy (też tak macie, że wzrusza Was widok pięknych miejsc?). Muszę się przyznać, że wzruszam się z niebywałą łatwością a moje wzruszenie daje o sobie znać również kiedy na urlopach odkrywam świat. Nie zamierzam z tym walczyć no bo w sumie po co? Z góry wiem że w starciu z moją wrażliwością nie mam najmniejszych nawet szans.
Dzień, w którym zrobiłam ostatnie ze zdjęć był niezwykły chociaż normalny zwyczajnie. Pamiętam za to doskonale to uczucie. Spacerując wybrukowanymi uliczkami Alghero bez pośpiechu mogłyśmy robić wszystko i nic, iść przed siebie wszędzie tam gdzie najdzie nas ochota, spróbować odkryć coś nowego albo wrócić do widzianych już miejsc, błądzić w labiryntach ulic albo usiąść z kawą nad wodą i nie robić absolutnie nic w oczekiwaniu na koniec dnia. I tak się cudnie złożyło, że tego ostatniego dnia robiliśmy wszystko po trochu, w najlepszych możliwych proporcjach. Żegnając się z Sardynią składam sobie deklarację, że wrócę tutaj jeszcze i zobaczę to miejsce ponownie, bo warto!

Great article! I really appreciate the clear and detailed insights you’ve provided on this topic. It’s always refreshing to read content that breaks things down so well, making it easy for readers to grasp even complex ideas. I also found the practical tips you’ve shared to be very helpful. Looking forward to more informative posts like this! Keep up the good work!
Thenk you very much. It”s important and inspiring for me that someone reads my blog